Jak przezwyciężyć strach przed nowym zadaniem...
16 listopada 2025, 12:08
Jak przezwyciężyć strach przed nowym zadaniem

---
Czasem, kiedy staję przed czymś nowym, czuję w sobie dziwne napięcie. To moment, w którym serce bije szybciej, a myśli zaczynają błądzić między wątpliwościami a wyobrażeniami porażki. To strach przed nowym zadaniem. Z początku próbowałem go ignorować, przekonywać samego siebie, że „to tylko wymówka”, ale szybko zrozumiałem, że ignorowanie niczego nie zmienia. Strach nie znika, jeśli go nie zauważę. I wtedy nauczyłem się, że pierwszym krokiem do jego przezwyciężenia jest przyznanie się do niego.
Siedząc w ciszy, mówię do siebie: „Tak, czuję strach. Czuję niepewność. Ale mogę iść naprzód mimo niego”. Już samo przyznanie się, że coś we mnie się boi, daje ulgę. Strach przestaje być nieuchwytnym przeciwnikiem, a staje się sygnałem, który mogę odczytać i wykorzystać. To jak pierwszy, świadomy krok na drodze, która wydaje się trudna i nieznana.
Zrozumiałem, że strach przed nowym zadaniem często bierze się z niepewności – z tego, że nie wiem, co mnie czeka, jak sobie poradzę, czy podołam. I zamiast walczyć z tym uczuciem, nauczyłem się je obserwować. Czuję, jak ciało reaguje, jak oddech staje się szybszy, jak mięśnie napinają się mimowolnie. I mówię sobie: „To tylko sygnały. Nie muszę ich tłumić. Mogę je wykorzystać”. Bo strach jest naturalny – pokazuje mi, że zadanie jest dla mnie ważne, że mam w sobie potencjał do wzrostu.
Pierwszym krokiem do przezwyciężenia jest przygotowanie się w małych, świadomych etapach. Zamiast patrzeć na całość zadania jak na ogromną przeszkodę, dzielę je na fragmenty, które mogę opanować jeden po drugim. Każdy mały krok, każdy drobny sukces, wzmacnia moją pewność siebie. Im bardziej skupiam się na działaniu tu i teraz, tym mniej miejsca pozostaje na paraliżujący lęk.
Oddech stał się moim najlepszym przyjacielem w tych momentach. Głębokie, świadome wdechy i wydechy pomagają mi uspokoić ciało i oczyścić umysł. Kiedy czuję, że strach wkracza, zatrzymuję się, zamykam oczy i oddycham. Czuję, jak napięcie powoli opuszcza moje ciało, jak myśli stają się bardziej klarowne. Wtedy mogę podjąć decyzję, by ruszyć naprzód – krok po kroku, bez pośpiechu, z pełną obecnością.
Zauważyłem też, że pomaga zmiana narracji w mojej głowie. Zamiast mówić sobie: „Nie dam rady”, uczę się mówić: „To wyzwanie, które mogę podjąć. Zobaczę, co się stanie, jeśli spróbuję”. Słowa mają moc – a kiedy zmieniam je na wspierające, zmienia się też sposób, w jaki odbieram zadanie. Strach nie znika, ale jego siła maleje. Zaczynam postrzegać wyzwanie jako okazję do rozwoju, a nie zagrożenie.
Kiedy stoję na początku nowego zadania, czasem wyobrażam sobie najgorszy możliwy scenariusz. To może brzmieć dziwnie, ale działa. Kiedy widzę w myślach porażkę, mogę się z nią oswoić. Wtedy przestaje być przerażająca, staje się czymś neutralnym. I w tym momencie rodzi się we mnie odwaga – bo wiem, że mogę to przeżyć, mogę się podnieść, mogę spróbować jeszcze raz.
Wsparcie zewnętrzne też okazuje się niezwykle ważne. Rozmawiam z kimś, komu ufam, dzielę się swoimi wątpliwościami i słucham doświadczeń innych. Czasem jedno zdanie, jedna obserwacja, jedna historia pozwala mi spojrzeć na zadanie z innej perspektywy. Dzięki temu strach traci moc, a ja zyskuję świadomość, że nie jestem sam i że mogę szukać wskazówek i inspiracji, zamiast walczyć w pojedynkę.
Najważniejsze, czego nauczyłem się w procesie przezwyciężania strachu, to cierpliwość wobec siebie. Nie oczekuję, że natychmiast pokonam każdy lęk. Każdy krok, nawet najmniejszy, jest sukcesem. Każda decyzja podjęta mimo drżenia w ciele jest dowodem na moją siłę. I to buduje pewność siebie – nie wynikającą z braku lęku, lecz z doświadczenia, że mogę iść dalej, mimo jego obecności.
Strach przed nowym zadaniem przestaje być przeszkodą, gdy zaczynam traktować go jak sygnał. To znak, że stoję przed czymś wartościowym, że mogę się rozwijać, że mogę wyjść poza strefę komfortu. Kiedy podchodzę do niego w ten sposób, odkrywam w sobie energię, której wcześniej nie znałem. Czuję, że mogę działać, mogę eksperymentować, mogę podejmować decyzje, które kiedyś wydawały się niemożliwe.
Dziś wiem, że każdy nowy projekt, każdy nieznany teren, każda sytuacja, która wywołuje napięcie, to okazja. Okazja do rozwoju, okazja do wzmocnienia odwagi, okazja do pokazania sobie, że mogę więcej, niż myślałem. I im częściej podejmuję te wyzwania, tym bardziej czuję, że strach nie dyktuje już moich wyborów. Staje się nauczycielem, który prowadzi mnie ku temu, co wartościowe i prawdziwe.
Każdy krok naprzód, każde nowe zadanie, które podejmuję mimo strachu, buduje we mnie poczucie mocy. Czuję, że mogę wszystko, jeśli tylko nauczę się obserwować, rozumieć i wykorzystywać swoje lęki. Strach nie znika całkowicie – i nie musi. Ważne, że ja wiem, jak z nim współpracować. Jak go słuchać, jak się od niego uczyć i jak iść naprzód mimo niego.
Patrząc wstecz, widzę wszystkie chwile, kiedy bałem się zrobić pierwszy krok, a mimo to go zrobiłem. Widzę, że każdy z tych kroków zmienił mnie na lepsze, że każdy przyniósł doświadczenie, siłę i pewność siebie. I wiem, że teraz mogę podchodzić do każdego nowego zadania z większą świadomością i odwagą. Bo strach nie jest końcem drogi – strach jest początkiem odwagi, którą mogę w sobie rozwijać każdego dnia.

Dodaj komentarz